uzależnienie....

Cześć :)

         Przyznam się, że ciężko było mi wybrać książkę na dzisiejszy post, gdyż w ostatnim czasie czytałam dwie na raz i obie są świetne. Postanowiłam jednak , że na koniec stycznia wyciągnę działo grubego kalibru.


          Powiem tak.. WOW i SZOK. Mimo, że w trakcie studiów stykałam się z tym problemem i w teorii jak również w praktyce u moich podopiecznych ,to ta książka powinna stać się obowiązkowa lekturą dla każdego. Każdego bez wyjątku.
        Jest to historia matki która przez narkotyki straciła dziecko. Jedno z dwojga a co gorsze z bliźniąt jednojajowych. Każdy kto stracił kiedyś dziecko wie jaka tot trauma, a ci co stracili jedno z bliźniąt znają ten ból jeszcze bardziej. Jednak co jest w tej historii najgorsze , to to, że takie historie dzieją się bardzo często. Narkotyki zabijają całe rodziny. I nie chodzi tu o fizyczną śmierć- choć jest tego strasznie dużo- ale o śmierć relacji, uczuć, marzeń, prawdy i zaufania.
          A zaczyna się bardzo prosto od jednego skręta z marychy. Potem kolejny, kolejny i jeżeli trafi na bardzo podatny -w sensie psychicznym- organizm zaczyna się upadek. Zaczyna być za mało, za rzadko, za krótko więc logicznie pojawia się w następstwie lsd,  koka, hera, a kończy się na mieszankach dawanych "w rurę". 
      I nawet nie to było by najgorsze. Bo narkoman sam na własne życzenie niszczy sobie życie. Dochodzi jednak do współuzależnienia się rodzin, które spłacają długi, starają się załatwiać odwyki, terapie, całkowicie zapominając o sobie.  Pomagają niejako  narkomanom dalej brać. Kryją się z problemem przed znajomymi rodziną bo wstyd. A ten wstyd potęguje spirale kłamstwa, ułatwiania dalszego brania, załatwiania blokerów itp. 
      Książka bez ogródek opisuje walkę matki o synów, o jej współuzależnieniu, kłopotach i trudnej "twardej miłości".  Polecam bardzo gorąco.



Pozdrawiam
Blondynka :)))




Komentarze

Popularne posty